Cóż, nie wiem nawet jak zacząć….
Tydzień temu, przez zupełny przypadek do KiciLandii trafił mały kociak po wypadku samochodowym. Wg zebranych informacji, kociak przez 5 dni od zdarzenia, nie otrzymał pomocy weterynaryjnej. Początkowo nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak poważne są jego obrażenia.
Dopiero u weta okazało się, że ma wstrząśnienie mózgu, szczękę połamaną w 2 miejscach i ranę w pachwinie pod przednią łapką. Wszystkie obrażenia dotyczą lewej połowy ciała. Mały został w szpitalu, gdzie przeszedł skomplikowaną operację nastawiania szczęki, by po kilku dniach wrócić do kociarni, gdzie przechodzi proces rekonwalescencji.
Jednak patrząc na niego nie ukrywam, że jestem przerażona. Widać, że maluch cierpi. Jedzenie sprawia mu ból. Muszę podawać mu leki doustnie co sprawia, że chyba pierwszy raz się tego boję. Boję się, że sprawię mu jeszcze większy ból, że niechcący pogorszę jego stan, że uszkodzę dopiero co nastawiony pyszczek…
Nie będę tu wstawiać jego zdjęć sprzed zabiegu – wstawię te, które są już po i nie wyglądają źle. Dyzio (bo tak go nazwałam), potrzebuje wsparcia nie tylko mentalnego, ale realnej pomocy na opłacenie wysokich kosztów jego leczenia, które nie są jeszcze zamknięte, bo gdy zejdzie obrzęk, prawdopodobnie będzie czekać go jeszcze drutowanie szczęki.
Zdaję sobie sprawę, że jest on jednym z tysięcy powypadkowych maluchów, które przebywają w dt, fundacjach czy schroniskach. Dlatego proszę: nie pozwólmy mu zginąć w tłoku! On sam nie poprosi o pomoc. Dlatego proszę ja: Niech zadzieje się magia dla Dyzia.
Chcesz trzymać rękę na pulsie? Zapisz się na newsletter i otrzymuj bieżące wiadomości (żadnych reklam!)